audiofil na imprezie

Wyczulenie na brudny dźwięk i chory idealizm audiofila na imprezie.

Pewnego dnia wybrałam się na imprezę z moim małżonkiem. Impreza miała charakter klasyczny – znajomi, alkohol, zabawa, muzyka. Ta ostatnia stała się przyczyną niemałego zamieszania – ale wszystko po kolei.

Siedzimy sobie wśród znajomych, sączymy pomarańczowego drinka, rozmawiamy i śmiejemy się i oczywiście w tle słychać muzykę. Wszystko było w pełnej harmonii dopóki ilość wypitego alkoholu nie sprawiła, że ludziom zachciało się tańczyć. Z tego też powodu muzyka zaczęła grać głośniej i zaczęło się…

Mój małżonek zacięty audiofil nagle zaczął marudzić, że słyszy nieczystości w dźwiękach, że widocznie wzmacniacz jest kiepski i w ogóle cały sprzęt audio jest jakiś nie taki. Popatrzyłam na ludzi dookoła, którzy świetnie się bawią z uśmiechem na twarzy i zrozumiałam, że mój mąż już nigdy nie będzie taki jak kiedyś – nie będzie w stanie słuchać muzyki i cieszyć się z ulubionych kawałków, bo zawsze będzie wsłuchiwał się w brzmienie, które oczywiście powinno być najwyższej jakości. A wiadomo, że najwyższą jakość dźwięku może zagwarantować jedynie sprzęt audio bardzo z wysokiej półki. A nie ukrywajmy – przeciętny Kowalski nie ma aż tak przeczulonych uszu, żeby wydawać sprzęt wart fortunę.

Uświadomiłam sobie, że każda tego typu impreza będzie przebiegać tak samo – dopóki muzyka spokojnie i niezbyt głośno będzie dopełniać klimat imprezy – mój mąż nie wychwyci niedociągnięć. Ale niech tylko ktoś pokręci głośność, która zdemaskuje wszelkie nieczystości dźwięku – wówczas niezadowolenie męża i chęć wyjścia z imprezy gwarantowane.

Mam dwa wyjścia, żeby przychodząc na imprezę dobrze się na niej bawić – przychodzić sama, albo… przychodzić sama 🙂

Leave a Reply

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *