Mój mąż jest bardzo kochany, pomimo, że czasami mnie strasznie denerwuje, to jednak myśli czasem o mnie. Dlaczego? Mój mąż – zapalony audiofil, kocha doskonałe brzmienie. Najwyższa jakość dźwięku to dla jego aparatu słuchowego najwyższa rozkosz. Żeby wykrzesać wszystko co najlepsze z utworu muzycznego często ustawia duży poziom głośności. Twierdzi, że tylko wtedy scena pokazuje się w pełnej krasie i dokładnie słychać każdy instrument. I wszystko jest fajnie, dopóki nie przeszkadza to innym lokatorom. Wyobraźcie sobie, że mieliście ciężki dzień i chcecie położyć się wyjątkowo wcześnie spać, ale coś wam przeszkadza. Tym czymś jest – głośne brzmienie muzyki. Co robić w takiej sytuacji? Jeśli mnie coś takiego spotyka – idę do męża i proszę o ściszenie. Mój mąż twierdzi, że jest to niemożliwe, ponieważ cała przyjemność doskonałego dźwięku wtedy się schowa. W sumie argument zrozumiały – przynajmniej dla mnie – żony największego audiofila pod słońcem.
Po dłuższej dyskusji zaproponowałam, żeby zaopatrzył się w słuchawki. Nawet jeśli miałyby kosztować niebotyczne pieniądze. Trudno, coś za coś. Nasz budżet uszczupli się konkretnie, ale będzie i wilk syty i owca cała. Ja będę mogła spać w spokoju i w ciszy przede wszystkim, mój mąż natomiast – nic nie straci na jakości dźwięku. Można? Można.
Słuchawki działają doraźnie w sytuacjach kiedy śpię, natomiast w normalnych warunkach, mój mąż sięga pod wzmacniacz i – jak sam twierdzi nie cacka się ze słuchawkami. Fakt faktem, że słuchawki nie są do końca wygodne, ponieważ zakres ruchów jest ograniczony przez kabel. Nie mniej w wyjątkowych sytuacjach, doskonale zdają egzamin.