Mój syn wpadł ostatnio na świetny pomysł, który nas (mnie i mojego męża) nieco zaskoczył – zapragnął bowiem zabrać swój czołg zdalnie sterowany na podwórko i pochwalić się rówieśnikom. Taaaak… pomyślałam tylko… ale cóż mogłam zrobić, niech idzie i pokaże w końcu zabawka na pewno zrobi wrażenie na kolegach a mój syn zostanie gwiazdą.
Jak postanowił, tak zrobił. Zabrał swój ciężki sprzęt RC oraz radio zdalnego sterowania i wyjechał na podwórko czołgiem. Nie trudno się chyba domyślić, że od razu wzbudził zainteresowanie innych dzieci.
Popisom naszego syna nie było końca, a dotychczasowa zabawa dzieci nie była już taka fajna, porzucili też swoje zabawki. Wszystko po to, żeby bacznie obserwować czołg RC, który wjeżdżał a to do piaskownicy, a to w pobliskie kałuże, strzelając przy tym z lufy, obracając się i robiąc generalnie dużo szumu wokół siebie, jak na porządny model RC z Ameryki przystało.
Nasz syn był wniebowzięty – nie przesadziłam z tym określeniem, uśmiech od ucha do ucha i ta postawa gwiazdora zdradzała wszystko co siedzi w jego głowie. Wszystko zatem szło zgodnie z jego planem, do momentu kiedy… pewien chłopiec przyjechał do placu zabaw swoim samochodem RC.
Mina mojego syna była nie do opisania. Nic dziwnego, w końcu samochód zdalnie sterowany owego “nieproszonego gościa” wzbudził jeszcze większy zachwyt. Wszystkie dzieci jak jeden mąż przeniosły się w rejon, po którym autko zwinnie i jakże szybko (zdecydowanie szybciej niż czołg RC naszego syna) pokonywało bezdroża off-road – piach, żwir, skałki, kałuże, błoto. Chłopiec tak sterował modelem, że bez problemu pokonał nawet schody! Wow to było coś – nawet mi się to bardzo podobało.
Cóż syn wrócił ze skwaszona miną, ale przyznał jedno – samochód RC, który posiadał ów chłopieć jest niesamowity i… on też taki chce! 🙂